Takie wieczory nie zdarzają się zbyt często. Nawet nie powinny. Takie wieczory i takie okazje trzeba celebrować. Miałam niedawno okazję na celebrowanie Przyjemności, bo tak właśnie myślę o kolacji degustacyjnej w Winnicy Turanu w Baniewicach.
Czy wiecie, że tu u nas w zachodniopomorskim mamy największą winnicę w Polsce? 34 hektary obsadzone 12 szczepami, głównie: solaris i johanniter, a także riesling, hibernal, seyval blanc, rondo, regent i cabernet.
Winnicę Turnau prowadzą: Zbigniew Turanu, Grzegorz Turnau, Tomasz Kasicki, a także Jacek Turanu. Na stałe z winnicą współpracuje uznany twórca win z Nadrenii Frank Faust. Więcej zdradzać nie będę, bo winnicę warto zwiedzić i dowiedzieć się więcej o tym jak marzenia zamienia się w czyn, ale także o tym jak metodą prób i błędów dochodzi się do produkcji (i nie boję się tego powiedzieć) znakomitego wina.
Wróćmy jednak do kolacji. Takie wydarzenie to okazja. I nie mówię tu o sobie (bo i dla mnie osobiście była to wyjątkowa okazja) ale o tym, że kolacje degustacyjne tego typu w Winnicy odbywają się raptem 2 razy w roku, a ostatnia miała miejsce ponad rok temu. Bilety rozchodzą się z prędkością światła, więc niełatwo je zdobyć, skąd ten fenomen? Wyjaśniam.
Wieczór ten to nie tylko kolacja i degustacja win, to także zwiedzanie winnicy i niezwykle kameralny koncert. W zasadzie wszystko tu jest kameralne. Kolacja na 60 osób. 8 dań i 7 win.
Na scenie kucharze, opowiadający o daniach, które przygotowali, o inspiracjach jakie czerpali, ale to wszystko takie nieprzegadane, zostawiające przestrzeń dla widza, czyli dla nas degustujących. Do dań dobrane wina (choć kolejność mogła być inna do win dobrane dania). O nich również bardzo ciekawie i bardzo na luzie, hasłami, ale takimi wiecie, zaczepnymi, że chce się w to wejść głębiej opowiadali sommelierzy pracujący w winnicy. Pani Kasia i pan Maurycy poza wiedzą o winie, umiejętnością opowiadania i rozbudzania ciekawości to także osoby, które w kaloszach szaleją między szczepami winogron na polu. A kiedy przychodzi zbiór na wino lodowe, wstają w nocy i zbierają przemrożone grona. Są na każdym etapie, a to doskonale słychać w tym jak opowiadają. A właśnie teraz od września do listopada jest czas zbioru winogron. Piękne grona witają przed winnicą. I choć są niewielkie, są słodkie i namiętne.
Jak wygląda sama kolacja?
Po zwiedzaniu winnicy, zasiadamy przy okrągłym stole, niczym na balu sylwestrowym. Nie znasz sąsiadów, ale po pierwszym kieliszku rozmowa zaczyna cwałować, a po trzecim to już galop. W między czasie na stole pojawiają się kolejno amus bush, dwie przystawki, zupa, dwa dania główne i dwa desery. Przed każdy kucharz opowiada o daniach, a sommelier o winie. Jedno danie – jedno wino. Dania, które serwowano na tej kolacji były mocno inspirowane jesienią, lasem, zapachem pól. Kompozycje miały zaskakiwać i intrygować, ale jednocześnie było to przyjemne, bez zbędnej przesady i egzaltacji. Rozmowy z ludźmi poznanymi przed chwilą o smaku to tylko początek, myślę, że każdy stolik nadał swój ton przeplatanym dialogom.
Na finał dwie kapitalne sprawy. Pierwszą z nich było to, że wszyscy kucharze – a są tu naprawdę świetne nazwiska, a także nienaganna obsługa (w ogóle cała organizacja wydarzenia – wzorowa) wystąpiła na zaaranżowanej scenie, niczym aktorzy. Wiwaty i oklaski, jak w teatrze po kapitalnej premierze. Bo taka kolacja to jest rodzaj sztuki, konwencji na jaką się zgadzamy i w niej uczestniczmy. Po drugie występ Grzegorza Turnaua, wpisujący się idealnie w to miejsce, repertuarem, ale i humorem i luzem.
Polecam ogromnie taki rodzaj spędzania czasu. Okazja, zawsze jakaś się znajdzie. Wyszliśmy pełni wrażeń, z pełnymi brzuchami i głową lekko%. Do domu przywiozłam trzy wina, które najbardziej przypadły mi do gustu, czyli półsłodki johanniter, słodkie wino ze szlachetnego zbioru, a także wino robione szampańską metodą classique brut. Polskie wina nie są tanie i to jest ich jedyna wada. Znając jednak historię, będąc w winnicy, czując ten pietyzm jakim autorzy otaczają najpierw roślinki, później uprawę (pogoda – wiadomo nie rozpieszcza) i cały proces – ja o tym winie też myślę już w sposób szczególny. Wina z Winnicy Turnau zdobywają liczne nagrody i wyróżnienia. Czekam więc na kolejną okazję, przy której otworzę jedną z moich butelek.
A może to dopiero początek mojej enoturystycznej przygody…
ps. Wybaczcie małą ilość zdjęć, ale oddałam się w całości degustacji
A tak prezentowało się menu:
Amus bush
Arkadiusz Korzeń i Jerzy Marszałek (Piątnica)
Jeleń/ser Piątnica/szalotka/gruszka/jeżyna/czekolada
Wino: Classique Brut
Przystawka
Mariusz Siwak (Courtyard by Marriott Szczecin City)
Kaczka/pomarańcze/czosnek/rokitnik wino: Seyval 2021
Adam Chrząstowski (Karczma Bałkańska Dusza)
Udziec z renifera/gorzka czekolada/piernik/gruszka wino: Johanniter 2021
Zupa
Andrzej Jakomulski (Restauracja Sublima)
Żur na gęsinie/gęsie żołądki/borowik/kwaśna śmietana
Danie główne
Marcin Sołtys (Filipa 18 Food Wine Art)
Halibut/ sos velute/chrzan/jabłko w kiszonym buraku/ziemniaki wino: Chardonnay 2020
Karol Studziński (Romanesco)
Jeleń/burak/smardze/jarzębina wino: Pinot Noir 2019
Deser
Dariusz Kontakt (Hotel Saltic Resort &Spa Kołobrzeg)
Kozi ser/wiśnie/czekolada/malina wino: Szlachetny Zbiór 2021
Przemysław Góral (Pracownia Czekolady Koszalin)
Baba drożdżowa/malina/palona biała czekolada/brusznica wino: Perle 2020







Na zdjęciach: zwiedzanie winnicy i m.in. wyjaśnienie jak powstaje Classique Brut (ręczna robota), szczep pinot noir w formie krzaczka, w formie kiści i w kieliszku, sernik z lodami oraz nasz koszaliński akcent Przemysław Góral z Pracowni Czekolady